Jesteśmy Ania i Jasiu, czyli Tuptusie Travel i opowiemy Wam, jak straciliśmy głowę dla japonek marki Gumbies!
Jasiu od zawsze kochał chodzić w japonkach. Zaczął już na studiach i szybko zyskał przezwisko "Jano w Japonkach", bo sezon, kiedy w nich chodził, trwał od marca aż do listopada!
Ja (Ania) nigdy nie przepadałam za japonkami. Obcierały mnie, były niewygodne i zdecydowanie nie trzymały stopy. Kiedy poznałam Jasia, nie mogłam się nadziwić, że tak bardzo lubi ten rodzaj obuwia i od razu zapowiedziałam mu, że niestety, ale mnie nie przekona...
W 2018 roku postanowiliśmy spędzić 3 miesiące na Wyspach Kanaryjskich. W naszym bagażu pojawiły się oczywiście one - japonki. Dałam się namówić na jedną parę, Jasiu miał ze sobą dwie. Wszystkie plastikowe, zwykłe i jednak (co mnie nie zdziwiło) niewygodne. Przetuptaliśmy w nich cały wyjazd i niestety, ale wszystkie pary zakończyły swój żywot na hiszpańskich wyspach, a ja wróciłam z obtartymi palcami i uczuleniem na stopach. Po powrocie Jasiu w sam środek lata został bez żadnych japonek, a przecież to była istna tragedia. I wtedy trafił na Gumbiesy...
Od tego momentu nasze myślenie o "japonkach" zmieniło się o 180 stopni! Ja byłam dalej nieufna i chowałam urazę, jednak Jasiu zdecydował się zaufać Gumbiesom i już po pierwszym razie przepadł! Był zafascynowany świetną, terenową podeszwą (która stworzona jest z gumy pochodzącej z recyclingu), wyprofilowaniem samego buta i tym, jakie były wygodne! Chwilę mu jednak zajęło, zanim znowu namówił mnie na danie szansy jakimś japonkom.
I tak w 2019 roku w podróż poślubną po Azji zabraliśmy dwie pary japonek Gumbies z serii Islander. Pamiętam dobrze, że Jasiu miał klasyczne, czarne, a ja fioletowe z kwiatkami. Zabraliśmy ze sobą również pełne obuwie... Jakie było nasze zdziwienie, kiedy musieliśmy je wozić ze sobą przez bite 2 miesiące, bo ubraliśmy je... 2 razy - przy wylocie na lotnisku w Polsce i w drodze powrotnej. Przetuptaliśmy w Gumbiesach całą naszą podróż poślubną. Zwiedziły z nami Dubaj, Filipiny (3 różne wyspy), Bali i Singapur. Przeżyły codzienną jazdę na skuterze, tuptanie setek kilometrów po wodospadach, ścieżkach, a nawet zawędrowały w samą dżunglę. Były moczone, zalewane, opiaszczone, zakurzone i obłocone. Towarzyszyły nam w codziennych przygodach, a nawet pod prysznicem - naprawdę się z nimi nie rozstawaliśmy (no może podczas snu!). Nie oszczędzaliśmy ich w ogóle, a one dzielnie znosiły nasze szaleństwa. I tak, po całej podróży musiałam przyznać, że moje nogi miały się świetnie, ani razu nic mnie nie obtarło, a ja... straciłam dla nich głowę!
Po powrocie z naszej azjatyckiej wyprawy oboje sprawiliśmy sobie kolejne pary japonek marki Gumbies. Nie chcieliśmy już nosić nic innego, a zwykłym, plastikowym japonkom powiedzieliśmy stanowcze "nie!".
I tak rozpoczęła się nasza wieloletnia już przygoda z japonkami Gumbies. Przez lata zwiedziły z nami Norwegię, Cypr, Gruzję, Bułgarię, Fuerteventurę (znowu i to 2 razy!), Maderę, a nawet Islandię. Oprócz podróży towarzyszą nam na co dzień - jako miejskie, wygodne obuwie. Jasiu nie rozstaje się z nimi przez większość czasu w roku, a ja zakładam je nawet do letnich sukienek! Świetnie komponują się z morską biżuterią, a do tego sprawiły, że poczułam się w nich pewnie i naprawdę komfortowo.
Od momentu naszego poważnego "związku" z Gumbiesami polecaliśmy je naszej rodzinie i przyjaciołom (wiele z nich zdecydowało się na wkroczenie w świat Gumbiesów - i to pewnym krokiem!). Cieszyło nas, że każdy je chwalił i czuł się w nich dobrze. W trakcie naszych podróży zaczęliśmy też wrzucać japonkowe polecjaki na naszym profilu na Instagramie. I okazało się, że dzięki temu Gumbiesy zaczęły podbijać jeszcze więcej serc!
Minęło już dobrych kilka lat, a my dalej jesteśmy zakochani po uszy (nie tylko w sobie, ale i w Gumbiesach!). W 2021 roku do naszej Tuptusiowej rodziny dołączyła Sky, a w 2022 roku - Maya. To dwie suczki rasy samoyed, które wywróciły nasze życie do góry nogami (ale japonki dalej nie spadły!). Kupiliśmy auto i przerobiliśmy je na kampera. I choć sposób podróżowania się nam zmienił, to miłość do Gumbiesów została! W kamperze obecnie jeżdżą z nami zarówno cieplutkie kapcie Gumbies Outback Slipper, jak i nasze ulubione, klasyczne Islandery.
Chcemy, żeby towarzyszyły nam w kolejnych podróżach i zwiedzały z nami świat. Czujemy, że przed nami jeszcze wiele wspaniałych przygód! Dzięki Gumbies, że jesteście!
„To nie japonki, to Gumbies!”
Autor: tuptusietravel (tuptusietravel)